Nocny zakaz sprzedaży alkoholu (kliknij, aby przejść)
Przypomnijmy: Rada Miejska Wrocławia podjęła uchwałę o ograniczeniu nocnej sprzedaży alkoholu w całym mieście we wrześniu tego roku. Jej decyzja jest odpowiedzią na postulaty mieszkańców i rad osiedli, które od lat zgłaszały problem z hałasem i zakłócanie porządku.
Po decyzji radnych, w sieci zawrzało. Internauci podchwycili temat i zaczęła się dyskusja. Jedni chwalili zakaz sprzedaży napojów wyskokowych w godzinach 22:00-6:00, inni wróżyli powrót alkoholowego „podziemia".
Warto jednak przypomnieć, że na dziewięciu wrocławskich osiedlach podobny zakaz funkcjonuje od 2024 roku. Są nimi:
- Huby, Ołbin, Nadodrze, Plac Grunwaldzki, Powstańców Śląskich, Przedmieście Oławskie, Przedmieście Świdnickie, Szczepin oraz Stare Miasto (na tym ostatnim nie kupimy alkoholu w sklepach we wskazanym przedziale godzinowym już od 2018 roku).
Statystyki pokazują, że takie rozwiązanie działa – na wspomnianych osiedlach po wprowadzeniu ograniczenia było mniej interwencji policji i straży miejskiej.
Co jeszcze się zmieniło?
Alkohol w pancernej szafie? Nic podobnego!
Na przykład, na Ołbinie wciąż (mimo wcale nie tak dużej liczby pubów i barów) można znaleźć sklepy funkcjonujące do godziny 23:00. To między innymi delikatesy Na Rogu czy sklepy sieciowe Blumiś. Są tu również Żabki i Freshe. Reszta sklepów, które zwykły być otwarte dłużej, zamyka się teraz o godzinie 22:00.
Nie jest tak, że po godzinie dziesiątej wieczorem zamyka się pancerna szafa, za drzwiami której znika alkohol. Chodzi wyłącznie o to, że sprzedawca nie pozwoli nam go kupić. Np. na jednej ze stacji benzynowych na pl. Grunwaldzkim, nad półką z piwami gaśnie światło. To znak, że nie kupimy już alkoholu, a próba może się skończyć groźbą wezwania policji.
Klienci i sprzedawcy w nowej rzeczywistości
Hanna i James próbowali tu nabyć alkohol po godzinie 22:00 nie wiedząc, że obowiązuje zakaz sprzedaży. Po nieudanej próbie, angielski turysta podkreślił, że w jego dzielnicy w Londynie również nie kupimy alkoholu po godzinie dziesiątej.
Co w praktyce oznacza „nocny zakaz alkoholu", przekonali się również i zupełnie przypadkiem 49-letni wrocławianie z Przedmieścia Oławskiego, Anna i Tomasz. I to już we wrześniu tego roku, bo na ich osiedlu taki zakaz obowiązywał właśnie od lutego 2024.
– Wyłożyliśmy zakupy na taśmę i musieliśmy poczekać, bo kasjer wyjaśniał sprawę nieprawidłowego wydania reszty innemu klientowi – wspomina pan Tomasz, mieszkaniec Przedmieścia Oławskiego. - Kasował co prawda, ale przerywał, bo przyszedł kierownik, coś sprawdzali, rozmawiali. A kiedy wreszcie dotarł do wina, stwierdził, że jest godz.22:01, to już alkoholu nie sprzeda. Otworzyliśmy usta, żeby zaprotestować, ale wygłosił formułkę, że na tym osiedlu zakaz obowiązuje od godz. 22:00 i w domu film „Wielkie piękno" obejrzeliśmy przy.... herbacie z cytryną.
Szansa na poznanie naszej relacji z alkoholem
Już dziś wiemy jednak, że wielu osobom wprowadzony zakaz sprzedaży alkoholu przypadł do gustu. Takie zdanie mają choćby pacjenci poradni uzależnień we Wrocławiu, którzy uważają, że mógł on zostać wdrożony wcześniej.
O zdanie zapytaliśmy też kierowniczkę tejże placówki, psycholog i specjalistkę psychoterapii uzależnień oraz w dziedzinie psychoterapii uzależnień, Martę Sidorowicz-Szczecińską.
– Myślę, że każda systemowa zmiana, która może spowodować, że korzystanie z alkoholu będzie wymagało pewnego rozmysłu i będzie jakkolwiek ograniczone, jest po prostu dobra – mówi. I dodaje: – Być może dzięki niej część osób przeanalizuje swoją relacją z alkoholem.
O co chodzi z weryfikacją poziomu relacji z alkoholem? Otóż jeśli zaczynamy go traktować jak artykuł pierwszej potrzeby, możemy mieć z nim problem godny uwagi.
– Łatwo zorientować się, że mamy problem z alkoholem w momencie, gdy stwierdzamy, że na przykład zaczął być on artykułem pierwszej potrzeby, że nagle ma dla nas znaczenie to, że nie można go będzie kupić po 22:00. Przecież nie mówimy o pełnym zakazie sprzedaży alkoholu. Każdy, kto będzie się spodziewał gości, szykował się na jakąś imprezę okolicznościową, to ten alkohol będzie mógł nabyć w nielimitowanej dla siebie ilości — podkreśla Marta Sidorowicz-Szczecińska.
Podziemie jak w PRL? Niekoniecznie
Marta Sidorowicz-Szczecińska reaguje również na komentarze w sieci. – Przyznam szczerze, że jestem zaskoczona wybuchem wściekłości w mediach społecznościowych. W innych miastach już okazało się, że taki zakaz wpłynął znacząco na bezpieczeństwo mieszkańców i na spokój w czasie ciszy nocnej – mówi.
Psycholog ocenia także pojawiające się w sieci wypowiedzi na temat melin, jakie miałyby powstawać po wprowadzeniu zakazu.
– Być może część osób reaguje emocjonalnie na ten zakaz, bo kojarzy im się z okresem PRL - czasami, które były trudne. Ten wprowadzany dziś zakaz dotyczy zupełnie innej rzeczywistości. Mamy inną świadomość i możliwości - choćby leczenia choroby alkoholowej.
To nie „lek na całe zło”, ale dobry początek
Głos utytułowanej psycholog Angeliki Kołomańskiej, wykładowczyni SWPS w Warszawie pokazuje, że uchwała jest zalążkiem większych zmian, które w temacie wciąż jeszcze można poczynić.
– Z drugiej strony musimy zdawać sobie sprawę z tego, że takie rozwiązanie nie jest lekiem na całe zło, bo ktoś, kto będzie chciał go kupić, zrobi to wcześniej albo zaopatrzy się w innych źródłach. Nie jest to także sposób na leczenie alkoholizmu. Osoby uzależnione potrzebują przede wszystkim łatwiejszego dostępu do specjalistów w ośrodkach terapii uzależnień – dodaje Angelika Kołomańska.
Krok w stronę bezpieczeństwa
Czy ograniczenie może przyczynić się do spadku interwencji policji? Taki spadek widać już na osiedlach, gdzie zakaz obowiązuje ponad rok (6,7 procent mniej interwencji związanych ze spożyciem). Niestety, agresja po alkoholu często znajduje ujście w domach czy na ulicy. Atakowani są również pracownicy służby zdrowia.
— Plus dodatkowy jest taki, że być może niektóre osoby, jeśli już po 22:00 nie kupią alkoholu, w ogóle tego dnia go nie spożyją – dodaje terapeuta.