Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
- Bardo tajemnicze, magiczne, święte i słodkie, jak pierniki
- Bánffy – węgierski mistrz, którego odkrywamy
- Autostrada A4 – jak wykuwano drogę marzeń
- Wakacje w raju? Zdecydowanie nie polecamy
- Klasyka, której nie sposób nie pokochać
- Węgrzy, którzy mieszają nam w głowach i w sercach
- Mocny głos kobiet z Iranu
Bardo tajemnicze, magiczne, święte i słodkie, jak pierniki
Pierwszym „za”, jeśli chodzi o książkę Tomasza Karamona jest Wydawnictwo Dowody należące do Mariusza Szczygła, w którym tomy wybierane do serii reporterskiej są z reguły naprawdę fantastyczne. Drugie „za” to samo Bardo, do którego zajrzałam w lipcu, nie czytając jeszcze „Co widziała Matka B. Opowieści z Barda”. I zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
Nie tylko w niewielkiej drewnianej figurze Matki Bożej (najstarszej zachowanej w Polsce rzeźbie sakralnej), której podobizna (prześwietlona przez promienie rentgenowskie) widnieje na okładce książki. Także w aurze miasta.
Książka to uczucie tylko pogłębiła. Autora trzeba naprawdę podziwiać. To nie tylko pasjonat, który od lat tropi rozmaite wątki z historii Barda, nawet tej niepisanej, związanej z legendami, ustnymi przekazami (trzeba je usłyszeć od ludzi pamiętających swoje dzieciństwo w Bardzie, a odnalezionych w Niemczech).
Autor jest także świetnym story-tellerem, opowiadaczem (i, nawiasem mówiąc, autorem hasła „Bardo-Miasto Cudów”), który potrafi przykuć uwagę. Jego opowieści ożywają w wyobraźni czytelników (historia kalikantów pomagających napowietrzać organy bazyliki w Bardzie jest po prostu fantastyczna, a spór warzących piwo mieszkańców z opatem, który miał monopol na sprzedaż trunku – wyborny, podobnie jak historia pierników z Barda).
Lektura obowiązkowa nie tylko dla tych, którzy chcą się do Barda wybrać, dla wszystkich, którzy kochają miejsca wciąż niewystarczająco docenione.
Bánffy – węgierski mistrz, którego odkrywamy
Irena Makarewicz, wybitna tłumaczka z języka węgierskiego, wspominała podczas spotkania autorskiego w Muzeum Pana Tadeusza, że kiedy znalazła książki dawnego ministra spraw zagranicznych Węgier Miklósa Bánffy'ego (1875-1950), które już wtedy były tłumaczone na język angielski (a to zawsze dobry argument, że warto mieć wersję także polską) wydawcy będą tym wyborem zachwyceni.
Ale potem padło tradycyjne pytanie o objętość. A trylogia siedmiogrodzka to trzy pokaźnych rozmiarów tomy (pierwszy ma blisko 650 stron!) czyli 1500 stron. „Nie mamy o czym mówić” – mówili wydawcy.
Co ciekawe jednak, pomysł wydania „Policzonych”, pierwszego ogniwa trylogii, pojawił się właśnie we Wrocławiu, podczas spotkania z Łukaszem Urbaniakiem z łódzkiego wydawnictwa officyna na Wrocławskich Targach Dobrych Książek. I, co najważniejsze, udało się go – po latach starań – sfinalizować.
Efekt jest niezwykły! Mamy w rękach powieść, która na Węgrzech trafiała swego czasu na indeks książek zakazanych, bo autor ośmielił się pisać bardzo krytycznie o wyborach politycznych, które miały wpływ na klęskę narodu. A na tle wielkie historii w I tomie śledzimy losy zamożnych, inteligentnych, pełnych życia kuzynów Bálinta Abády i Laszló Gyeröffy'ego. Ich biografie naznaczone romansami, fatalnymi decyzjami, są zarazem pasjonującą panoramą Austro-Węgier z lat 1904-1906 (a ściślej Siedmiogrodu-obecnie w centralnej Rumunii).
Wakacje to idealny czas, aby zmierzyć się z tym dziełem. Że warto, nie muszę przekonywać nikogo, kto miał już do czynienia z węgierską prozą wysokiej próby.
Autostrada A4 – jak wykuwano drogę marzeń
Wakacje w toku, kierowcy liczą przejechane kilometry, planują trasy. Wielu z nich pojedzie A4 pewnie nawet nie zdając sobie sprawy, że kiedy ją wytyczano była jeszcze propagandowym projektem Reichsautobahn, a po wojnie miała kultowy status, choć – jak w dowcipie – właściwie nie było gdzie jeździć.
Wrocławskie Wydawnictwo Warstwy opublikowało „Na środkowym pasie latem trawa była wysoka” zbiór esejów Agaty Ciastoń, kuratorki i badaczki, którą zajmuje tematyka granic i terytoriów, a tym razem przeglądała archiwa i zdjęcia szukając tropów związanych z autostradą A4.
To jest książka świetna, bo totalnie zaskakująca. Droga A4, będąca polską wersją wielkich autostrad, była zapowiedzią gospodarczego cudu, wyobrażeniem niewyobrażalnego, czyli rozwoju komunikacji w Polsce, ale autorka pisze nie tylko o tym, co publiczne, bardzo ciekawie robi się, kiedy zwraca uwagę i z czułością przygląda się temu, co prywatne. Historiom ludzi, którzy z A4 mają związane sentymentalne opowieści, wycieczki, wspomnienia. Nie zawsze słoneczne.
Nieoczywista lektura, którą w oczywisty sposób powinniśmy zabrać na wakacje podróżując po polskich drogach. Dziś już wielu.
Wakacje w raju? Zdecydowanie nie polecamy
Książkę entomologa(!) Johna Edwina Treherne'a „Zbrodnia w raju. W poszukiwaniu utopii na Galapagos” (w przekładzie Adama Czecha, Wydawnictwo Czarne) wychwala, w blurbie (opisie na okładce), sam wybitny podróżnik i pisarz Paul Theroux. To wystarczy, aby zajrzeć do środka. Potem zostaniemy wchłonięci przez historię, która rozpoczęła się w latach 20, a punkt kulminacyjny osiągnęła w połowie lat 30. na odległej wyspie na Pacyfiku, gdzie nastąpiła prawdziwa eskalacja zbrodni.