Na szczęście był to już ostatni występ piłkarzy Śląska w tym roku i nastąpił koniec męczarni ich i kibiców. Wrocławianie bezbramkowo zremisowali z Piastem, co oznacza że w rozegranych awansem sześciu meczach rundy wiosennej ani razu nie wygrali (4 remisy i 2 porażki) i zimę spędzą na 13 miejscu w tabeli.
Piłkarze Śląska, podobnie jak we wszystkich sześciu meczach rundy wiosennej, czyli tych, które do końca bieżącego roku rozgrywano awansem, zaprezentował się słabo. Wrocławianie w pierwszej połowie meczu próbowali atakować, jednak robili to anemicznie, a gdy już udawało im się przedostać pod bramkę gości, albo zwlekali ze strzałem, albo pudłowali. W zasadzie jedynie kombinacyjne akcje duetu: Marco Paixao - Sylwester Patejuk niosły zagrożenie pod bramką Jakuba Szumskiego. Portugalczyk tym razem znacznie częściej niż strzelaniem zajmował się tym razem podawaniem piłki stojącym w polu karnym kolegom. I trzeba przyznać, że robił to bardzo dobrze. To właśnie po jego zagraniu przed fantastyczną szansą na strzelenie gola stanął Patejuk.
Skrzydłowy Śląska był o 2 metry od bramki gości, gdy otrzymał piłkę. Co prawda stał z boku słupka i bezpośrednio, niełatwo było trafić, ale wystarczyło zrobienie jednego maleńkiego kroczka i miałby przed sobą pustą już bramkę. Lepiej zachował się Patejuk kilkanaście minut wcześniej, gdy po dośrodkowaniu Paixao główkował, minimalnie niecelnie. Patejuk odwdzięczył się Paixao w samej końcówce pierwszej połowy, gdy kapitalnie podał Portugalczykowi, a ten wreszcie trafił do siatki. Bramka jednak nie została zaliczona przez arbitra, który uznał, że snajper Śląska był na pozycji spalonej. I raczej miał rację. Z perspektywy trybun wydawało się, że "spalony" chociaż minimalny, ale jednak był.
Znacznie częściej w pierwszej połowie atakowali jednak goście, ale bardzo pewnie bronił Marian Kelemen.
Pierwsza część meczu nie zachwycała, ale znacznie gorzej było w drugiej połowie. Dla kibica oglądanie poczynań Śląska przez 35 minut było porównywalne z zapisaniem się do sekty biczowników. To co robili wrocławianie wywoływało jedynie ból i cierpienie. W tym okresie kilkakrotnie Piast mógł przechylić losy meczu na swoją korzyść, ale nadal dobrze bronił Kelemen. Jednak i on byłby bezradny, gdyby będący w znakomitej sytuacji Jan Polak, główkował nieco bardziej precyzyjnie. Dopiero w ostatnich 10 minutach meczu oglądaliśmy zdecydowany napór Śląska. Jednak Patejuka nie było już na boisku, a Marco Paixao był już zbyt zmęczony, aby zagrozić Jakubowi Szumskiemu.
W ostatniej akcji meczu kibice mieli jeszcze nadzieję, że podobnie jak w spotkaniu z Podbeskidziem z rzutu wolnego trafi do siatki Przemysław Kaźmierczak. Jednak Mateusz Cetnarski sam wolał strzelać z około 20 metrów i uczynił to tak, że bramkarz Śląska bez kłopotów złapał piłkę.
Andrzej Lewandowski
ŚLĄSK WROCŁAW - PIAST GLIWICE 0:0
Sędziował: Paweł Pskit (Łódź). Widzów: 8456
ŚLĄSK: Kelemen - Hołota, Grodzicki, Kokoszka, Pawelec - Stevanović, Kaźmierczak - Patejuk (89.Pawelec), Mila (60.Cetnarski), Plaku (78. Ostrowki) - Paixao.
PIAST: Szumski - Zbozień, Horvath, Polak, Klepczyński - Matras - Izvolt (44. Cicman), Hanzel, Murawski (70. Martinez), Podgórski - Jurado (82. Rabiola).
Żółte kartki: Patejuk, Stevanović Horvath, Rabiola.