Piłkarze Śląska Wrocław przegrali z Jagiellonią Białystok 0:1 w meczu 1/8 finału Pucharu Polski i odpadli z rozgrywek. Bramkę dla gości zdobył Paweł Drażba w 91. minucie meczu. To drugi mecz z rzędu, który wrocławianie przegrywają tracąc bramkę w doliczonym czasie gry. W piątek, w meczu ligowym z Górnikiem Zabrze podopieczni trenera Stanslava Levego przegrali 2:3, a bramkę stracili w 92. minucie spotkania.
Szkoleniowiec Śląska przyznał, że to bardzo trudny okres dla całej drużyny. – Nie mogę powiedzieć, że z Jagiellonią zagraliśmy słabe spotkanie, bo stworzyliśmy sobie mnóstwo okazji strzeleckich. Zabrakło jednak wykończenia. Marco Paixao nie może być sam odpowiedzialny za zdobywanie bramek. Musimy dalej ciężko pracować i nie możemy się poddawać. Liczę na to, że wkrótce przyjdą zdecydowanie lepsze wyniki – dodał.
Do meczu z Jagiellonią wrocławianie przystąpili bez narzekających na urazy Sebastiana Mili i Tomasza Hołoty. Miejsce Mili zajął rzadko ostatnio oglądany na boisku Mateusz Cetnarski i kilkukrotnie uderzał na bramkę strzeżoną przez Krzysztofa Barana. Po spotkaniu „Cetnar” nie ukrywał rozgoryczenia.
- Przez Puchar Polski łatwo mogliśmy się dostać do europejskich pucharów, jednak niestety nie udało się. Musimy bardzo szybko pozbierać się po tej porażce, bo już w niedzielę mamy bardzo trudny pojedynek z Zawiszą. Trzeba zacząć wygrywać, bo ostatnio nie zdobywamy tych punktów zbyt wiele – mówił Cetnarski.
Dla Jagiellonii zwycięstwo nad Śląskiem miało jednak słodki-gorzki posmak. Awans do ćwierćfinału Pucharu Polski drużyna z Białegostoku okupiła bowiem bardzo poważną kontuzją Jana Pawłowskiego. Młody pomocnik najprawdopodobniej zwichnął staw skokowy oraz doznał złamania kostki bocznej. Boisko opuścił w karetce i teraz czeka go długa rehabilitacja.
- Awans w cieniu tragedii – tak można nazwać dzisiejsze spotkanie. Jest mi bardzo szkoda Janka, który doznał groźnie wyglądającej kontuzji. Nie mogę jeszcze na jej temat nic konkretnego powiedzieć, bo nie mam szczegółowych informacji. Mam jednak nadzieję, że uraz nie będzie tak poważny, jak wszyscy myślimy. Janek jest symbolem walczącej Jagiellonii i wzorem do naśladowania, że ciężką pracą można szybko wskoczyć do pierwszego składu – powiedział trener Jagiellonii Piotr Stokowiec.
Oceniając samo spotkanie szkoleniowiec zaznaczył, że taki sukces byłe jego drużynie bardzo potrzebny. – Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach potwierdzimy swoje aspiracje i dalej będziemy wygrywać. Jestem zadowolony z tego, w jaki sposób zawodnicy podnieśli się po sromotnej porażce w Kielcach (Jagiellonia przegrała 1:4 – przyp. red.). Dla mnie ważne jest nie to jak się upada, ale to jak się wstaje – zakończył Stokowiec.
A co ze Śląskiem? Już w niedzielę wrocławian czeka trudne spotkanie z drużyną Zawiszy Bydgoszcz, którą prowadzi Ryszard Tarasiewicz. Spotkanie rozpocznie się 27 października o godz. 15.30.