Piłkarze Śląska Wrocław przegrali w piątek na wyjeździe z drużyną Górnika Zabrze 2:3 (2:0) w meczu 12. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Wrocławianie zajmują obecnie ósme miejsce w tabeli.
Górnik Zabrze – Śląsk Wrocław 3:2 (0:2).
Bramki: 0:1 Marco Paixao (22), 0:2 Marco Paixao (34), 1:2 Radosław Sobolewski (50), 2:2 Bartosz Iwan (90+1), 3:2 Prejuce Nakoulma (90+2).
Żółta kartka: Górnik Zabrze - Mariusz Przybylski, Seweryn Gancarczyk, Prejuce Nakoulma. Śląsk Wrocław – Adam Kokoszka, Krzysztof Ostrowski, Dalibor Stevanovic.
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Sieldce). Widzów: 3000.
Górnik Zabrze: Pavels Steinbors – Paweł Olkowski, Boris Pandża, Aleksandr Szeweluchin (46. Seweryn Gancarczyk), Rafał Kosznik – Prejuce Nakoulma, Radosław Sobolewski, Krzysztof Mączyński (78. Bartosz Iwan), Łukasz Madej (88. Wojciech Łuczak), Mariusz Przybylski – Mateusz Zachara.
Śląsk Wrocław: Rafał Gikiewicz – Tadeusz Socha (79. Sebino Plaku), Mariusz Pawelec, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba – Krzysztof Ostrowski, Tomasz Hołota, Sebastian Mila, Przemysław Kaźmierczak, Dalibor Stevanovic – Marco Paixao.
Piłkarze Śląska byli w Zabrzu bardzo blisko pierwszej wyjazdowej wygranej w bieżącym sezonie. Jednak tragiczna końcówka sprawiła, że wrocławianie przegrali 2:3.
- Czuję się jak frajer. Przyjechaliśmy tu po trzy punkty i praktycznie po 90 minutach je mieliśmy. Mogliśmy już wcześniej zapewnić sobie wygraną. W końcówce pierwszej połowy Tomek Hołota miał sytuację na 3:0, a w 90 minucie Marco Paixao też mógł trafić na 3:1 – mówił tuż po spotkaniu zdenerwowany Rafał Gikiewicz.
I faktycznie bramkarz Śląska miał powodu do złości. Śląsk nie po raz pierwszy daje sobie odebrać wygraną w doliczonym czasie gry, ale strata dwóch bramek w ciągu niespełna trzech minut przydarzyła się wrocławianom ostatnio jeszcze za kadencji Ryszarda Tarasiewicza, 9 sierpnia 2009 roku, gdy Śląsk prowadząc na stadionie przy ul. Konwiktorskiej 2:1, także stracił dwie bramki w doliczonym czasie gry.
Bardzo dobrze spisująca się przez cały mecz defensywa wrocławian zawiodła właśnie w końcówce. Obrońcy Śląska dwukrotnie dali się zaskoczyć prostopadłymi podaniami i sytuacje sam na sam z Gikiewiczem zakończyli golami Bartosz Iwan i Prejuce Nakoulma.
Wcześniej, poza 20 minutami drugiej połowy, gdy Górnik strzelił bramkę na 1:2, dojrzalszą i lepszą drużyną był Śląsk.
Po raz kolejny swoje snajperskie umiejętności potwierdził Marco Paixao. Pierwszego gola strzelił po świetnie wykonanym rzucie wolnym przez Sebastiana Milę i równie dobrym zgraniu piłki głową przez Tomasza Hołotę. Ta dwójka przeprowadziła także akcję, która dała Śląskowi drugą bramkę. Hołota znakomicie podał do Portugalczyka, a ten w sytuacji sam na sam podcinką nie dał szans bramkarzowi Górnika.
Pomimo porażki Paixao może być zadowolony. Portugalski napastnik ma na swoim koncie już osiem bramek i jest liderem klasyfikacji ekstraklasowych snajperów.
Po meczu powiedzieli:
Stanislav Levy (trener Śląska Wrocław): Niestety nie udało się odnieść w Zabrzu sukcesu. Prowadziliśmy już 2:0, ale jednak w ostatnich sekundach daliśmy sobie wydrzeć z rąk zwycięstwo. Myślę, że zagraliśmy dobre spotkanie, jednak w końcówce zabrakło nam szczęścia i przez to nie wracamy do Wrocławia z punktami. Gratulacje należą się trenerowi Górnika Adamowi Nawałce, który poprowadził swój klub do wygranej. Adam Nawałka (trener Górnika Zabrze): To właśnie dla takich meczów chce się ciężko pracować. Liczę na to, że zawodnicy po takim spotkaniu przekonają się, że warto pracować na treningach. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu bardzo słaba. Śląsk potwierdził, że jest klasową drużyną. Piłkarze z Wrocławia pokazali dobrą grę pressingiem, a także bardzo dobrze utrzymywali się przy piłce. Chciałbym jednak pogratulować swoim piłkarzom za zaangażowanie i za to, że do ostatniego gwizdka grali o zwycięstwo. Mam nadzieję, że kibice zgromadzeni na stadionie długo nie zapomną tego wspaniałego wieczora.