W pierwszym kwadransie nie stało się nic ciekawego oprócz słabego strzału z pola karnego Ortiza, z którym bramkarz Zagłębia musiał sobie poradzić. Kilka minut później do pracy zatrudniony został Leszczyński, który odbił płaskie uderzenie napastnika Kurminowskiego.
Lepszą okazję miał Pieńko, ale nie trafił czysto w piłkę, mimo że był niekryty po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Chwilę później atak wyprowadził Śląsk, Serafin Szota dostał nadspodziewanie dużo miejsca przed polem karnym. Jego pierwszy strzał był zablokowany, ale poprawił lewą nogą z szesnastu metrów w górny róg od słupka i dał zespołowi prowadzenie w 30. minucie – 1:0.

Wyrównać mógł Pieńko, ale jego próbę zablokował Szota. Kolejną bardzo dobrą okazję przegapił Makowski. Zagłębie zepchnęło Śląsk, zmuszając Leszczyńskiego do jeszcze jednej interwencji, jednak wynik nie zmienił się do przerwy.
Trener gości zrobił w przerwie dwie zmiany i szybko okazało się, że miał nosa. W 47. minucie wprowadzony na boisko pomocnik Adam Radwański skorzystał ze złego podania Paluszka do Samieca-Talara i precyzyjnym strzałem sprzed pola karnego w długi róg nie dał szans bramkarzowi – 1:1.
Po stracie gola WKS przygasł, więc trener zareagował dwiema zmianami: Matsenko za Paluszka i Baluta za Ortiza. Nie przełożyło się to od razu na poprawę gry, tym niemniej gospodarze po raz drugi wyszli na prowadzenie. W 64. minucie dośrodkowanie Talara z rzutu wolnego wykończył głową niewykorzystywany do tej pory Assad Al Hamlawi – 2:1.
W 81. minucie na lewym skrzydle obrońcę minął rozpędzony Jaspar. Zauważył wbiegającego Jezierskiego, dokładnie obsłużył go płaskim podaniem i zrobiło się 3:1.
Kolejne spotkanie: 9 maja z Górnikiem w Zabrzu. Później: u siebie z Jagiellonią Białystok i na wyjeździe z Puszczą Niepołomice.