Jak - nie używając pojęć emocjonalnie nacechowanych: ojczyzna, obowiązek, patriotyzm, przekonać niezdecydowanych do udziału w głosowaniu podczas wyborów parlamentarnych?
Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie: – Udział w wyborach sprawia, że człowiek jest ważny, ponieważ politycy zwracają uwagę tylko na tych, którzy chodzą na wybory. W związku z tym, jeśli chcemy, żeby politycy zwracali na nas uwagę, to musimy na te wybory chodzić.

Ponadto w pierwszej kolejności na wybory wyrywają się w osoby, które można określić jako homo affectus, raczej oszczędne poznawczo, ale za to szczodre emocjonalnie. Jeśli tylko one zagłosują, to politycy będą dostosowywać swoje przekazy i działania do takich wyborców. Dlatego tak istotny jest udział w głosowaniu ludzi racjonalnie myślących.
A jak poradzić sobie z argumentem, bardzo częstym: mój pojedynczy głos nie wiele waży, niczego nie rozstrzyga?
– To jest dylemat stary jak ludzkość. Posłużę się określeniem ze słownika pewnego plemienia z Ziemi Ognistej. Jego język w zasadzie wyginął, ale ocalało jedno słowo - mamihlapinatapai. Znaczy ono tyle co, bezskuteczne oglądanie się na innych w nadziei, że ktoś zrobi to, co jest przez wszystkich pożądane.
W kontekście wyborów powtarzają się apele, aby kobiety zmobilizowały się do udziału w głosowaniu. Dlaczego to takie ważne?
– Kobiety nie interesują się polityką, natomiast dla mężczyzn władza jest afrodyzjakiem. Polityka przypomina raczej mecz bokserski niż balet. Z tego wynika przewaga mężczyzn na widowni. I dlatego mężczyzn nie trzeba tak bardzo zachęcać do udziału w głosowaniu, a kobiety już tak.
Sprawdź również wyszukiwarkę obwodowych komisji wyborczych, którą znajdziesz pod tym linkiem: