Jagodno na planszy to inicjatywa społeczna. Cel: propagowanie takiej formy rozrywki wśród lokalnej społeczności. Dlaczego warto to robić?


Nie było miejsca, więc je znaleźliśmy
To właśnie Mateusz Wojnicki, mieszkaniec sąsiedniego Brochowa, zainicjował piątkowe spotkania na Jagodnie. Zrobił to, bo planszówki to jego pasja, a na południu miasta nie było miejsca, w którym można było zagrać w większym gronie. Oczywiście zawsze można to robić w domu, ale wiadomo, jak to jest: przy dzieciach i innych członkach rodziny nie zawsze da się skupić.
– Szukaliśmy ze znajomymi miejsca, gdzie można zaprosić do grania innych i udało się. Z pomocą CAL-a na Jagodnie zorganizowaliśmy je dosłownie w ciągu tygodnia. W najbliższy piątek spotkamy się już po raz 90., a niedługo stuknie nam setka. Odpuściliśmy tylko jeden piątek, w święta – mówi Mateusz Wojnicki.
Oczywiście sam nie byłby w stanie udźwignąć tego projektu na taką skalę. Pomaga mu przy tym cała grupa najbardziej zaangażowanych uczestniczek i uczestników spotkań. Na początku przychodziło na nie kilkanaście osób, po roku ponad 20, teraz jest komplet – 32 osoby, czyli dokładnie tyle, ile jest krzeseł. Ale to nie znaczy, że nie można dołączyć.
Septima, Beyond the Sun i dużo, dużo więcej
Wśród graczy największym wzięciem cieszą się nowości, ostatnio m.in. Septima czy Beyond the Sun.
Wstęp wolny, ale trzeba się zapisać
Udział w spotkaniach jest bezpłatny, ale trzeba się na nie zapisać, korzystając z pliku w opisie wydarzenia na Facebooku (Jagodno na Planszy, każde spotkanie to osobne wydarzenie). Miejsca znikają błyskawicznie, dlatego warto to zrobić tydzień-dwa wcześniej.
To więcej niż gry
W spotkaniach uczestniczą mieszkańcy Jagodna,. ale też innych części miasta. Spotykają się nie tylko w piątki, bo bywa że rozgrywki przeciągają się (już w prywatnych mieszkaniach) także na sobotę, niedzielę itd. Gracze mają własną grupę na Facebooku, a znajomi, którzy poznali się przy planszy, kontaktują się także w innych sprawach. Po prostu stworzyli społeczność.